Białoruska milicja zatrzymała Igora Bancera wczoraj na przystanku trolejbusowym. Redaktor naczelny "Magazynu Polskiego" został oskarżony o chuligaństwo. Tuż po ogłoszeniu wyroku Igor Bancer rozpoczął głodówkę.
Na odsiecz przybyła mu nieuznawana przez białoruskie władze szefowa Związku Polaków Andżelika Borys. Kiedy przyszła na posterunek, by dowiedzieć się, za co zatrzymano Bancera, sama usłyszała zarzuty. Dziś stanęła przed sądem za przeklinanie. I sąd nakazał jej zapłacenie 460 tysięcy rubli, czyli równowartość prawie 600 zł grzywny.
"To nie jest dużo, ale też nie mało" - komentuje wyrok sądu Borys.
Przed sądem zebrało się około 150 polskich działaczy. Jednak żaden z nich nie mógł wejść na salę rozpraw. Nie wpuszczono na nią nawet polskiej konsul Zofii Szmyd.
Wyrokami jest oburzone polskie Ministerstwo Spraw Zagranicznych. Resort nie wyklucza nawet wezwania ambasadora Białorusi, by wytłumaczył aresztowania polskich działaczy. W oficjalnym oświadczeniu ministerstwa czytamy, że zatrzymania Bancera i Borys są "bezprawne" i "nie świadczą o chęci utrzymywania dobrosąsiedzkich stosunków z Polską".
"Sposób traktowania działaczy polonijnych przez władze białoruskie nie pozwala na ocieplenie stosunków między naszymi krajami" - powiedział rzecznik MSZ Robert Szaniawski.