To prawdziwe wyzwanie rzucane przez Polskę reżimowi Aleksandra Łukaszenki. Białoruski prezydent nie znosi niezależnych mediów i bezwzględnie niszczy każdy przejaw nieskrępowanej działalności dziennikarskiej. A Biełsat TV ma być miejscem swobodnej dyskusji na tematy białoruskie - zapewnia w dzienniku "Polska" Agnieszka Romaszewska, szefowa nowej stacji.
Zespół kanału liczy około 80 osób. W większości tworzą go Białorusini rozsiani po całym kraju. Romaszewska nie ukrywa, że większość z nich będzie pracować w głębokiej konspiracji. Nie chce jednak ujawnić żadnych szczegółów dotyczących zarówno samych dziennikarzy, jak i metod ich pracy.
Wiadomo tylko tyle, że większość pracowników Biełsatu nie ma doświadczenia dziennikarskiego. Sprzęt, m.in. łatwe do ukrycia kamery cyfrowe, dostali od TVP. "Jesteśmy przygotowani na szykany. Ale mogę zapewnić, że jakie by one nie były, nie spowodują zamknięcia telewizji" - podkreśla Agnieszka Romaszewska.
Początkowo Biełsat TV nadawać będzie trzygodzinny program testowy. Znajdzie się w nim m.in. kilkuminutowy serwis informacyjny "Obserwator" oraz półgodzinny program publicystyczny "Reporter". Normalne nadawanie stacja rozpocznie 8 stycznia. Trzygodzinny, a od wiosny czterogodzinny program ruszy o godz. 7, następnie będzie na okrągło powtarzany do 23. Powstawać będzie w Warszawie, Białymstoku i Wilnie.
Roczny budżet kanału to 27 milionów zł, które prawie w całości wyłoży polski rząd. Sygnał Biełsatu dotrze do ponad 700 tysięcy osób.