"Przyleciałem tu w poszukiwaniu spokoju. Liczyłem, że oderwę się od tego wszystkiego, co mnie wiązało w naszym kraju, od sprawy <Długu>. Myślałem, że uda mi się tu odpocząć, napisać książkę. Ale po kilku tygodniach okazało się, że znalazłem się w islandzkim piekle polskiego getta" - mówi Sikora w rozmowie z tvn24.pl.

Reklama

Jak twierdzi, spokojne życie mieszkańców wyspy imigranci z Polski wywrócili do góry nogami. Ostatnio bandyci porąbali dom, w którym mieszkali inni Polacy. W dodatku są bezkarni, bo lokalna policja nie potrafi sobie z "naszymi" radzić.

Sikora został napadnięty i pobity na jednej z ulic Reykjaviku - pisze portal tvn24.pl. Napastnikiem był poszukiwany w Polsce od kilku miesięcy Przemysław Plank, pseudonim Plankton. Mężczyzna uciekł z Polski, bo jest poszukiwany w sprawie zabójstwa młodego boksera o pseudonimie Hamel.

"Zwłoki były makabrycznie pokiereszowane. Według prokuratora, sprawcy rąbali ofiarę maczetami. To była kolejna odsłona walki włocławskich gangów, które zajmowały się między innymi narkotykami i praniem brudnych pieniędzy. Dzisiaj <Plankton> mieszka daleko od rodzinnego Włocławka. Bawi się nieźle w Reykjaviku, terroryzując miejscowych Polaków" - pisze dziś "Gazeta Pomorska".

Reklama

Tacy jak Plankton są na Islandii bezkarni. Islandia jest członkiem strefy Schengen, więc bez problemu można się do niej dostać. Nie obowiązuje w niej jednak europejski nakaz aresztowania, który pozwala na błyskawiczną ekstradycję - czytamy w "Gazecie Pomorskiej".

"To jest Dzika Północ" - mówi pierwowzór bohatera "Długu". "Islandzki ochroniarz, pobity przed kilkoma tygodniami przez <polską grupę> do dzisiaj leży na intensywnej terapii" - opowiada. Pracujący w Reykjaviku Polacy są skazani wyłącznie na łaskę agresorów. "Ci ludzie są pozostawieni na pastwę losu, zdani na siebie, bez żadnej opieki prawnej czy konsularnej. Nasz konsul przyjeżdża do Reykjaviku dwa razy w miesiącu i nie robi nic. Napisałem do niego list - bez żadnego odzewu" - dodaje Sikora.