U Krystiana Kitla z Zabrza lekarze wykryli raka dwa lata temu. Guz na wątrobie miał już wtedy ponad 7 cm średnicy. Mężczyzna od razu trafił na stół operacyjny. Zabieg poszedł dobrze, nie było śladów raka. Jednak radość nie trwała długo. Jesienią zeszłego roku lekarze znów znaleźli na wątrobie pana Krystiana guza. Stwierdzili, że nie wystarczy już zwykłe usunięcie komórek, ale potrzebne jest bardziej zaawansowane leczenie. Przebadali pacjenta, zebrali dokumentację i wysłali wniosek do NFZ o refundację leku - jedynego, który na taki nowotwór może zadziałać. "Myślałem, że dostanę leki bez problemu. Ale NFZ mi odmówił" - mówi pan Krystian.

Urzędnicy zastosowali się do zarządzenia prezesa NFZ Jacka Paszkiewicza. Z początkiem kwietnia postanowił on, że pacjenci chorzy na raka nerek, wątroby czy białaczkę nie otrzymają refundacji bardzo drogich, nowoczesnych leków. Koszt jednorazowej terapii to kilkanaście tys. zł, a wiadomo, że trzeba ją powtarzać nawet parę razy.

"Szef NFZ skazuje mnie i wielu innych chorych na śmierć. To jest przestępstwo" - mówi pan Krystian. Ma na utrzymaniu trójkę dzieci i żonę. Dlatego zamierza walczyć o swoje życie. Z odmową z NFZ poszedł do prokuratury w Zabrzu. Doniesienie o podejrzeniu popełnienia przestępstwa przez NFZ wysłał też do ministra sprawiedliwości i prokuratora generalnego Zbigniewa Ćwiąkalskiego.



Reklama

"Prezes NFZ ponosi odpowiedzialność za narażenie życia i zdrowia kilku tysięcy chorych na raka" - mówi Wojciech Kozłowski, pełnomocnik pana Krystiana. Podobnie uważa też Marek Balicki (55 l.), były minister zdrowia. "Zaskakiwanie takimi decyzjami śmiertelnie chorych pacjentów jest skandalem" - denerwuje się.

Urzędnicy NFZ o sprawie pana Krystiana mówią niewiele. "To minister zdrowia i Agencja Oceny Technologii Medycznych decyduje, który lek będzie finansowany przez NFZ, a który nie" - mówi Edyta Grabowska-Woźniak, rzeczniczka NFZ.

Choć pan Krystian od kilku miesięcy nie dostaje w ogóle leków na raka, nie traci sił. "Pójdę po sprawiedliwość nawet do Strasburga. Mam tylko nadzieję, że nie pojawią się przerzuty. Bo to będzie koniec mojej walki" - mówi.