Sprawa bicia dzieci w płockim przedszkolu Bajka wypłynęła w kwietniu. Wtedy troje rodziców zawiadomiło kuratorium, że opiekunki zdejmują kapcie z nóg i biją nimi dzieci. Miały też przywiązywać je czerwonym sznurkiem do krzeseł.

Reklama

"Ich zachowanie było karygodne. Ale były to niedopuszczalne metody wychowawcze, a nie znęcanie się. Sprawą powinni zająć się przełożeni opiekunek, a nie sąd" - mówi "Gazecie" Iwona Śmigielska-Kowalska, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Płocku.

Sprawa jest tym bardziej dziwna, że opiekunek bronią pozostali rodzice bitych dzieci, którzy przekonują, że przedszkole ma doskonałą opinię. Twierdzą, że dzieci wiązane były "dla zabawy", a kapciem dzieci nikt nie bił, tylko czasem im groził.

Jednak według prokuratury było inaczej. Same dzieci - w obecności psychologa - zeznały, że były bite i wiązane za karę. Mimo to, sprawa jest umorzona. Opiekunkom nic ze strony śledczych nie grozi.