Izabela Marczak: Jaki jest obecnie stan wód w Polsce?
Zbigniew Karaczun: Nie jest dobry. Co prawda w ostatnich latach zbudowaliśmy tysiące oczyszczalni, jednak nadal wiele jest do zrobienia. Praktycznie nie ma już rzek i jezior mieszczących się w I klasie czystości. Większość stanowią wody V klasy, najbardziej zanieczyszczone. Jeśli na obecną sytuację nałożą się skutki globalnego ocieplenia, to z dużym prawdopodobieństwem można powiedzieć, że za kilka lat będziemy borykać się z tymi samymi problemami wodnymi, jakie teraz ma Hiszpania.

Która grube pieniądze płaci za odsalanie wody morskiej, lub jak Cypr, gdzie wodę dostarcza się tankowcami?
W przyszłości zapewne nie będziemy mieli innego wyjścia.

Jak to możliwe, że doprowadziliśmy nasze zasoby wodne do tak fatalnego stanu?
W latach 50. i 60. osuszano torfowiska, aby zwiększyć obszary rolnicze i przemysłowe. Jeszcze przed wojną mieliśmy w Polsce ponad 20 tys. miejsc, gdzie wodę można było spiętrzyć. Osuszanie doprowadziło do tego, że takich miejsc mamy teraz ok. 600. Dodatkowo sprawę pogarsza zbyt małe zalesienie kraju - tylko 29,5 proc. powierzchni Polski to lasy. A przecież to najlepszy naturalny zbiornik zatrzymujący wodę. Do fatalnego stanu wód dokłada się też rolnictwo, które wciąż jest głównym źródłem pogarszania się ich stanu.

Jak to wszystko może wpłynąć na nasze życie?
Jako społeczeństwo nie postrzegamy groźby ocieplenia klimatu jako problemu, który wpłynie na nasze życie. No i dobrze, po prostu będzie cieplej - myślimy. Ale prawda jest taka, że ocieplenie klimatu oznacza zmianę okresów występowania opadów. I tak np. większość z nich będzie dominować w okresie zimowym, a to oznacza, że w czasie właściwego wzrostu roślin będzie brakowało deszczu. Dojdzie do tego, co zresztą już w tym roku obserwujemy, że np. zboże będzie wymagało podlewania. Pojawią się także ekstrema pogodowe - w czerwcu możemy odnotowywać przymrozki, w lipcu tornada i burze gradowe.

Zaczniemy uprawiać inne rośliny, będziemy musieli zmienić dietę?
Z naszych szacunków wynika, że skutkiem globalnego ocieplenia będzie to, że o 70 proc. zmniejszą się np. plony ziemniaków w Polsce. Te zastąpią rośliny lubiące wyższą temperaturę jak kukurydza czy sorgo. One zniosą też lepiej podwyższone stężenie CO2 w atmosferze czy susze, zastąpią więc takie warzywa, zboża czy owoce, które tych wszystkich zmian nie przetrwają. Trzeba także liczyć się z tym, że pojawią się nowe szkodniki i nowe choroby.

A co można zrobić już dziś?
Przede wszystkim każdy z nas musi zacząć oszczędzać wodę. Oszczędzanie w skali makro i mikro to podstawa do kolejnych kroków. Aby to dało się zrobić, należy też zmienić niektóre przepisy. W przemyśle są jeszcze duże rezerwy do oszczędzania wody. Wiele zakładów i fabryk mogłoby przecież wykorzystywać zamknięty obieg wody. Ale polskie prawo wcale do tego nie zachęca. Tym niemniej większość z tych działań nie będzie wystarczająca, jeśli nie zmniejszymy emisji gazów cieplarnianych i nie powstrzymamy procesu globalnego ocieplenia.

A oprócz oszczędzania co możemy zrobić?
Należy odpowiednio prowadzić zalesienie kraju, odzyskiwać tereny bagienne, torfowiska, budować wiele małych zbiorników wodnych z czystą wodą oraz tak planować rozwój przestrzenny, by osiedla czy fabryki nie powstawały na terenie już dziś w wodę ubogim.

Na przykład w Wielkopolsce?
Tam coraz trudniej będzie z założeniem przedsiębiorstwa, które wymaga wysokiej jakości wody, tj. przetwórni owoców czy produkcji soków. Więc nie budujmy ich tam.

Kiedy możemy się spodziewać takiego kryzysu wodnego z wszelkimi jego konsekwencjami?
To nie nastąpi dziś czy jutro, ale negatywne zmiany stopniowo będą się pogłębiać. Przez następne lata przejdziemy przyspieszony kurs efektywnego wykorzystywania wody. Zmuszą nas do tego jej rosnące ceny. Będziemy też zmuszeni zająć się nowymi problemami związanymi z ekstremami pogodowymi. W tym roku już odczuły to Niemcy, gdzie nagle pojawiły się ogromne opady i okazało się, że miejskie kanały nie są do tego przygotowane. Wkrótce też dojdzie do tego, że firmy ubezpieczeniowe nie będą chciały nam ubezpieczać np. domów przed zalaniem czy plonów przed suszą, bo warunki pogodowe staną się nieprzewidywalne. Dlatego tak ważne jest działanie już dziś.
























Reklama

* Zbigniew Karaczun, Katedra Ochrony Środowiska Szkoły Głównej Gospodarstwa Wiejskiego w Warszawie