Do zdarzenia doszło niemal dwa tygodnie temu w samym sercu Warszawy. Uzbrojeni konwojenci dokładnie w południe wyjeżdżali z siedziby Narodowego Banku Polskiego. "Przechodząc obok banku, zobaczyłam grupę umundurowanych i uzbrojonych mężczyzn, którzy ochraniali konwój z pieniędzmi. Jednemu z nich coś wypadło" - relacjonowała na portalu TVP.info dziennikarka miesięcznika "Elle" Anita Szarlik, która była świadkiem incydentu.

Reklama

"Nie zdążyłam ich powiadomić, bo natychmiast odjechali na sygnale. Gdy podeszłam bliżej, okazało się, że mężczyźnie wypadły naboje" - opowiadała dziennikarka, która natychmiast poinformowała policję.

"Konwojent, który okazał się tą gapą, pracuje dla Agencji Wywiadu" - ujawnił DZIENNIKOWI wysoki rangą oficer Komendy Stołecznej Policji. Wraz z innymi funkcjonariuszami konwojent pilnował kasy, która miała trafić do centrali Agencji Wywiadu na warszawskim Mokotowie. Gotówka, którą wieziono w konwoju, była przeznaczona na grudniowe wypłaty oraz na potrzeby funduszu operacyjnego, z którego wywiad finansuje swoją działalność za granicą. Incydent z zagubionym magazynkiem może zakończyć karierę ochroniarza z AW.

Sama Agencja Wywiadu należy do najbardziej dyskretnych polskich służb. Do niedawna, mimo kolejnych politycznych przetasowań, do opinii publicznej nie przeciekały informacje z wewnątrz. Zmieniło się to dopiero ostatnio, gdy na polecenie polityków Platformy zdecydowano się pozbyć się szefa AW gen. Zbigniewa Nowka. Aby go skompromitować, następcy zarzucili mu, że niezgodnie z prawem otrzymał służbowe mieszkania.