Do tej pory mandat wystawiony za granicą był fikcją. Zarówno ten wypisany przez policjanta, jak i z automatycznego systemu fotoradarów czy kamer drogowych. Policja zwyczajnie nie była w stanie ustalić tożsamości, a tym bardziej adresu kierowcy, który złamał przepisy. Dlatego kierowcy po prostu wyrzucali je do kosza. "Nie ma narzędzi prawnych, które umożliwiłyby zwrócenie się do państwa z którego pochodzi kierowca o udostępnienie jego danych" - mówi Leszek Jankowski z departamentu przestępczości transgranicznej Komendy Głównej Policji. Zresztą takich wysiłków nawet nie podejmowano, bo nawet jeśli mandat został wysłany to nie było możliwości zmuszenia kierowcy do jego zapłaty. Przekonał się o tym 28-letni Karol z Warszwy. "Kilka razy jadąc na wakacje dostałem mandat od czeskiej, słowackiej czy austrackiej policji, zazwyczaj nie miałem przy sobie waluty danego kraju i nie płaciłem mandatu. Ale wezwania do zapłaty nie dostałem nigdy" - mówi.
Skończyć z tym procederem postanowił Parlament Europejski. Europosłowie przegłosowali pomysł wprowadzenia unijnego systemu komputerowego, który pozwoli na ściąganie mandatów - np. jeśli system rozpozna auto na polskich numerach, policja dostanie dane kierowcy. To umożliwi wysłanie z zagranicy mandatu na polski adres.
"Kierowcy dwa razy pomyślą, zanim złamią przepisy. Będą wiedzieli, że mandat trafi za nimi do domu" - mówi lider frakcji liberałów i demokratów w PE Graham Watson.
Obcokrajowcy to plaga na europejskich drogach. Np. we Francji zagraniczni kierowcy stanowią 5,1 proc. wszystkich użytkowników dróg, ale odpowiadają aż za 15 proc. przypadków przekroczenia prędkości. W niewielkim, tranzytowym Luksemburgu to odpowiednio 14 i 30 proc.