Pierwszą i najważniejszą z sześciu wiosennych nowości stacji ma być teleturniej oparty na amerykańskiej licencji "The Moment of Truth", czyli "Moment prawdy". I to on wzbudza najwieksze kontrowersje. Wszystko dlatego, że jego uczestnicy podpięci do wykrywacza kłamstw będą musieli odpowiadać nawet na najbardziej osobiste pytania. Może się zdarzyć, że prowadzący będzie dociekał czy gracz zdradzał swojego partnera, albo czy kiedykolwiek uderzył w twarz swoje dziecko.

Reklama

Stawką w grze sa pieniądze, a dokładnie 250 tys. złotych, które można zgarnąć, jeśli zgodnie z prawdą odpowie się na 21 takich pytań. "Rozumiem, że teleturniej może budzić kontrowersje. Sama trochę obawiałam się tworzenia polskiej wersji <Momentu prawdy>. Można powiedzieć, że ten teleturniej opiera się na sprzedawaniu nagrody temu, kto ma odwagę powiedzieć prawdę" - mówi DZIENNIKOWI dyrektor programowa Polsatu Nina Terentiew. "Poza tym ten teleturniej sprawdził się w 50 krajach na świecie" - dodaje.

To nie jedyna nowość sprowadzona zza granicy. Wiosną zadebiutuje w Polsacie oparty na izraelskim pomyśle program randkowy. Teleturniej ma się nazywać "Gra wstępna", a jego uczestnicy będą na antenie szukać swojej połówki. W rolę prowadzącej wcieli się serialowa aktorka znana z "M jak miłość" Kasia Cichopek.

Kolejna nowość, "Najśmieszniejsze momenty świata" sprowadzono z kolei z USA. Polską wersję "The World’s Funniest Moments” poprowadzi aktor i artysta kabaretowy Krzysztof Respondek. Zostaną w nim pokazane nie tylko wpadki polskich polityków, dziennikarzy i prezenterów programów na żywo, ale też amatorskie nagrania wideo.

Stacja zamierza też emitować nowy serial komediowy z Pawłem Wawrzeckim w roli głównej pt. "Synowie". Ma on zastąpić sitcom "Daleko od noszy", którego emisje zakończono. W nowej produkcji pojawi się Jerzy Bończak, Jerzy Kryszak oraz Agnieszka Wagner.

Filmowym megahitem Polsatu będzie między innymi kinowy przebój, oparty na książce Dana Browna "Kod Da Vinci" i polska komedia "Ryś", reklamowana, jako następca kultowego "Misia".

Nina Terentiew ma nadzieję, że kryzys nie wpłynie na ofertę stacji: "Moglibyśmy oczywiście produkować dwa wielkie show rozrywkowe. Ale zamiast tego woleliśmy postawić na filmowe hity. Widzowie nie zobaczą kryzysu na antenie" - przekonuje.