Część z bezdomnych Polaków to ofiary zataczającego coraz szersze kręgi kryzysu finansowego. "Tracą pracę, nie mogą znaleźć nowej, a wstyd im wracać do kraju bez grosza. Do tego często dochodzi alkohol" - komentuje anonimowo jedna z pracownic biura pośrednictwa pracy w Lincoln.

Reklama

Jeden z polskich emigrantów, 42-letni "Max", który nie chciał podać swojego prawdziwego imienia, opowiada, jak znalazł się na ulicy. "Szukałem pracy całymi dniami, byłem wszędzie, pukałem do każdych drzwi" - opowiada Polak, który w kraju był kierownikiem stacji benzynowej i - jak twierdzi - prowadził w miarę dostatnie życie.

Do Anglii przeniósł się zaraz po wstąpieniu Polski do Unii Europejskiej. Był po rozwodzie, chciał zacząć nowe życie. "Nigdy bym nie przypuszczał, że tak się to skończy. Nie mam pracy, mieszkania, pieniędzy. I żadnej nadziei" - mówi Polak.

Marysia Filip, która pomaga emigrantom z ramienia lokalnej organizacji charytatywnej Catch 22, przyznaje, że część emigrantów, która straciła pracę i mieszkanie, może znaleźć się na ulicy. "Jeśli mają szczęście, nocują w namiotach. A jak nie, śpią w krzakach nad rzeką" - opowiada.

Nie ma dokładnych danych wskazujących, ilu emigrantów z Europy Środkowo-Wschodniej jest na Wyspach bez dachu nad głową. Władze Londynu twierdzą na przykład, że w stolicy może być ich nawet do trzech tysięcy.

"Kryzys na rynku pracy jest oczywiście niebezpieczny dla emigrantów. Część bezdomnych to osoby, które nie potrafiły odnaleźć się na brytyjskim rynku pracy. Większość jest uzależniona od alkoholu i narkotyków, żyje na marginesie społeczeństwa. To najczęściej osoby czterdziesto-, pięćdziesięcioletnie, które trudno jest namówić do powrotu do kraju" - opowiada Ewa Sadowska, dyrektor brytyjskiego oddziału fundacji Barka, która pomaga bezdomnym.