Aron S. z miejscowości pod Białą wracając z pracy do domu przegrał w salonie gier ok. 400 złotych zaliczki od szefa. Zamiast się do tego przyznać, zadzwonił do matki z alarmem, że został porwany, grozi mu niebezpieczeństwo i prosi o zawiadomienie policji. Zarówno matka, jak i sami policjanci potraktowali alarm bardzo poważnie.

Reklama

>>>14-latek porwał kolegę dla okupu

Z telefonu syna przyszły do matki jeszcze trzy SMS-y, wszystkie od rzekomych porywaczy. W ostatnim poinformowali, że Aron leży skrępowany w lesie koło Białej. Policjanci rzeczywiście tam go znaleźli. Chłopak nie dawał oznak życia, ale ocknął się w końcu i opowiedział o dwóch napastnikach, którzy obezwładnili go i wrzucili do volkswagena transportera.

>>>Śledczy przesłuchali kapitana „Sirius Stara”

Reklama

Przez trzy dni policjanci z Białej, Prudnika i Opola szukali sprawców porwania, opierając się na opisie i zeznaniach poszkodowanego. On w tym czasie leczył w nyskim szpitalu uraz głowy.

Po trzech dniach przyznał się wreszcie, że wszystko sam wymyślił. Sam się nawet skrępował sznurem. Chciał znaleźć wymówkę dla straconych w salonie pieniędzy.

>>>Matka bandyty nie wierzy w samobójstwo

Mężczyzna usłyszał już zarzut składania fałszywych zeznań i bezpodstawnego zawiadomienia o sfingowanym przestępstwie. Grożą mu nawet trzy lata więzienia.