"Gdybym miał nastoletnie dzieci, u których znajdowałbym prezerwatywy, to cieszyłbym się, że roztropnie podchodzą do spraw seksu" - mówi Lewandowski. Dodaje, że informacje o utrudnianiu nastolatkom zakupu prezerwatyw są przesadzone. Zdarzały się pojedyncze odmowy sprzedaży produktu, ale był one związane z listem byłej rzecznik praw dziecka Ewy Sowińskiej.

Chodziło o skargę, jaką wniosła była obrończyni dziecięcych spraw. Sowińska wysłała do sklepów Rossman pismo, w którym stwierdziła, że prezerwatywy są uznawane przez nastolatków za "niemoralne" i "przyczyniają się do zaburzenia prawidłowego rozwoju".

"Zdaniem kierownictwa naszej sieci zalecenie byłego rzecznika, by dzieciom ograniczyć dostęp do zakupu prezerwatyw, jest bzdurą. Jak bowiem wyznaczyć sztywną granicę wieku klienta, któremu można sprzedawać środki antykoncepcyjne?" - pyta Roman Lewandowski.



Reklama