W Czechach ponad 90 proc. kursantów zdaje za pierwszym razem. ”Zasady są proste” - zachwala Oldřich Babák, właściciel szkoły jazdy z Pilnikova. Na początku jest test. Trzeba prawidłowo odpowiedzieć na 43 pytania z 50. Później egzaminator przy samochodzie zadaje dwa pytania z dwudziestu pięciu możliwych na temat obsługi pojazdu. Kolejny etap to jazda po mieście.
Co ciekawe do egzaminu można przystąpić z własnym tłumaczem i nie trzeba wcale znać czeskiego.
Polski instruktorzy z miejscowości przy południowej granicy zastanawiają się jak to możliwe, że ci, których sami uczył i którzy nie mogli zdać egzaminu w Polsce, w Czechach zdali za pierwszym razem.
Wszystko brzmi bardzo zachęcająco. Jest jedna bariera. Trzeba dostarczyć do urzędu dokumenty o podjęciu pracy u naszych sąsiadów, albo potwierdzony przez policję meldunek tymczasowy na co najmniej 185 dni.
Dla sprytnych kursantów to jednak nie problem. Niektórzy meldują się w pensjonacie, albo w mieszkaniu, w którym już wcześniej zameldowało się 150 Ukraińców.
Kurs i egzamin w Czechach kosztują łącznie 10 tys. koron, czyli ok. 1700 zł.