Agenci pojawili się dwa tygodnie temu w gabinecie skarbnika Andrzeja K., bo zataił kilka ważnych informacji w oświadczeniu majątkowym. Po kilkugodzinnym przeszukaniu poinformowali go, że zostaje zatrzymany. Wyprowadzili go z urzędu, trzymając pod ramionami.

Reklama

>>>Jachowicz: Kogo drażni CBA?

Okazało się jednak, że zapowiadający ich wizytę telefon z gazety to tylko początek kłopotów. Jak pisze "Gazeta Wyborcza", areszt w Sosnowcu odmówił przyjęcia Andrzeja K., bo CBA nie miało prokuratorskiego nakazu aresztowania. W końcu przyją go na noc. Andrzej K. wyszedł następnego dnia po przesłuchaniu.

Prokuratura potwierdza, że nie wydała nakazu aresztowania. Ale inne informacje ma Temistokles Brodowski z biura prasowego CBA. Mówi "Gazecie Wyborczej", że Andrzej K. został zatrzymany za zgodą prokuratury, a agenci nie informowali o tym dziennikarzy.

Nie wierzy w to prezydent Chorzowa Marek Kopel. Wysłał już skargę do Mariusza Kamińskiego, szefa CBA. "Nie mam wątpliwości, że w tej sprawie CBA wykorzystało media do publicznego napiętnowania człowieka przed sprawiedliwym osądzeniem" - twierdzi. Zażalenie na CBA złożył też Andrzej K.

A media nadal wyprzedzają funkcjonariuszy. Jak pisze gazeta, 23 czerwca CBA zwróciło się do Kopla o zwolnienie skarbnika. "Dziennikarze pytali w biurze prasowym o szczegóły tego wniosku, zanim on dotarł do mnie" - mówi prezydent.