Radosław L. był głównym administratorem sieci informatycznej białogardzkiego Powiatowego Urzędu Pracy. Jak twierdzi prokkuratura, oprócz standardowych zajęć administratora, znalazł sobie jeszcze jedno. Wymyślał bezrobotnych, ich adresy zamieszkania, numery pesel, NIP. A potem pobierał na te osoby zasiłek.

Reklama

>>>Wolał zasiłek na Wyspach niż powrót do kraju

"Od marca 2004 roku do czerwca 2006 roku, działając w krótkich odstępach czasu, wprowadził do systemu informatycznego PUP dane co najmniej 27 osób" - mówi "Głosowi Koszalińskiemu" prokurator Ryszard Gąsiorowski.

Prokuratura ocenia, że Radosław L. wyciągnął z urzędu co najmniej 120 tysięcy złotych. Ale rozmiary oszustwa trudno ocenić. Biegli musieli nawet napisać specjalny program komputerowy, który zweryfikował ewidencję bezrobotnych i wypłaty.

Jak pisze "Głos Koszaliński", Radosław L. nie przyznaje się do winy. Twierdzi, że nie miał dostępu do danych i nie dokonał oszustwa. Zarzuty przedstawiono już także kasjerce, która wypłacała pieniądze.

Gazeta dodaje, że w całej sprawie jest kilka zastanawiających szczegółów. ZUS zgłaszał nieprawidłowości długo przed ich wykryciem. Ale sygnały ignorowano. Zajęto się nimi dopiero po zmianie kierownictwa PUP.

W dokumentacji jest też wiele luk. Prokuratorzy wertując dokumentację nie mogą znaleźć niektórych stron. "A to może oznaczać, że ktoś próbował zacierać ślady" - mówi gazecie prokurator Gąsiorowski.