Ta sprawa wstrząsnęła Hajnówką. 2 maja prawosławny ksiądz Tomasz jechał z żoną i dziećmi samochodem. Był wieczór. Pod Nowym Berezowem na rozstaju dróg batiuszka dostrzegł stojący sedes. Próbował go wyminąć, ale stracił panowanie nad samochodem. Uderzył w drzewo. Po tygodniu zmarł w szpitalu nie odzyskawszy przytomności.

Reklama

Policja szybko ustaliła właściciela muszli. To Stefan K. z Hajnówki. Jak pisze "Gazeta Wyborcza", sedes wywiózł jesienią do domu rodzinnego w Istoku. O ten dom kłóci się z dwiema siostrami. Toczy z nimi prawdziwe boje - w sądach toczy się między innymi sprawa o groźby karalne.

Z tym Stefan K. wiąże wypadek i śmierć batiuszki. Według niego szeptucha, czyli znachorka i szamanka w jednym, powiedziała obu jego siostrom, że mogą rzucić na brata urok. Wystarczy ustawić na rozstaju dróg coś, co należy do niego. Siostry wybrały sedes.

Obie panie - Anna i Eugenia - stanowczo temu zaprzeczają. Zaproponowały badanie wariografem. Policja się zgodziła. Na razie sprawdzono wersję pani Anny. "Zadawano mi różne pytania, dotyczące sedesu i szeptuch, ale też innych spraw" - opowiada "Gazecie Wyborczej" kobieta. Wariograf pokazał, że mówiła prawdę.

Policja zbada jeszcze drugą siostrę. Przyjmuje się też, że winni śmierci popa są chuliganie. Kradzież sedesu i ustawienie go na drodze mogło być głupim żartem. Tragicznym w skutkach.