Klara Klinger: Ojciec Kajtka będzie w sądzie walczył o dziecko, czy może przekaże chłopca Beacie Grzybowskiej?
Ewa Milewska-Celińska, Witold Leśniewski*: Absolutnie nie. Jest zdecydowany na walkę o dziecko, do którego wychowywania ma pełne prawa - takie same jak matka. Dlatego jak tylko zrobiła się wrzawa medialna, złożył do sądu wniosek powierzenie mu władzy rodzicielskiej i ustalenie miejsca zamieszkania przy ojcu.
Ale czy na pewno jest on ojcem dziecka? Nikt nie robił badań genetycznych.
Przede wszystkim robienie badań nie jest potrzebne, bo ojciec po porodzie w obecności pani Grzybowskiej uznał dziecko w urzędzie stanu cywilnego, a ona potwierdziła to jako matka. I to jest obowiązujący dokument. Nie dość tego, pani Grzybowska podpisała też oświadczenie, że ze względu na warunki materialne oddaje dziecko pod opiekę ojca. Pomijając to i tak nie ma wątpliwości, że on jest ojcem i gdyby sąd nakazał zrobić badania, na pewno by się nim poddał. Poza tym sąd będzie brał przede wszystkim pod uwagę dobro dziecka.
Być może dziecku byłoby lepiej u matki?
Tę sprawę rozstrzygnie sąd. Ale naszym zdaniem dziecku na pewno będzie lepiej w rodzinie ojca. Pani Grzybowska jest niestabilna emocjonalnie, nie zapewni dziecku dobrych warunków wychowawczych, ani nie zaspokoi właściwie potrzeb dziecka w żadnym zakresie. Teraz mówi, że kocha synka, to dlaczego w takim razie oddała córkę do adopcji? Gdzie wtedy podział się jej instynkt macierzyński? Jest niestabilna emocjonalnie. A dziecko, które jest teraz u ojca, ma jak w raju. Ojciec i jego żona posiadają wyższe wykształcenie, mają mieszkanie z ogrodem i wspaniałe warunki materialne na zapewnienie dobrego życia synowi.
Ale to chyba nie warunki materialne powinny decydować, komu zostanie przyznane prawo do opieki?
Na pewno nie. Ale ojciec i jego żona bardzo kochają syna. To widać nawet wtedy, kiedy o nim mówią - cali się rozpromieniają i widać, że przychyliliby mu nieba.
To osoby ustabilizowane materialnie, ale też pracujące. Czy nie przerzucą wychowania chłopca na nianię?
Wychowują sami i nie pomaga im nikt obcy. Są w pełni zaangażowani w wychowanie dziecka i zapewniają mu pełną opiekę w każdym zakresie. Pod każdym kątem jest zadbane.
Jeżeli są tak troskliwi i rozsądni, to dlaczego zdecydowali się na wynajęcie brzucha i zaufali podejrzanej agencji, która w tym pośredniczyła?
Wytłumaczeniem jest, że bardzo pragnęli mieć dziecko. I zapewne była to decyzja poczyniona z desperacji, że nie mogą urodzić potomka drogą naturalną. Okazało się, że mogą mieć dziecko, które będzie związane genetycznie przynajmniej z jednym z rodziców i skorzystali z tej możliwości. A ta agencja działa jak najbardziej legalnie.
I nie przewidzieli kłopotów? Tego, że pani Grzybowska nie będzie chciała oddać dziecka? Przecież zwrócili się o pomoc do adwokata jeszcze przed porodem.
To, co się stało, było dla nich zaskoczeniem. Nie przewidywali, że pani Grzybowska nie dotrzyma umowy. Ustanowili adwokata tylko dlatego, że chcieli uregulować sytuację prawną dziecka na przyszłość.
Czy przewidywali możliwość, aby pani Grzybowska widywała syna?
Nie przewidywali, gdyż taka była treść umowy między nimi. Chcieli znaleźć takie rozwiązanie, żeby to oni mogli sprawować pełną opiekę nad dzieckiem. To znaczy, żeby pani Grzybowska wyraziła zgodę na pełną adopcję dziecka przez żonę ojca, na co się godziła. Chcieli, aby dziecko mogło się wychowywać w normalnej rodzinie od małego. Nie musieliby mu o tym mówić, o wszystkich okolicznościach jego przyjścia na świat. A przynajmniej zależałoby to tylko od ich decyzji: czy, kiedy i w jakiej formie w ogóle mu o tym powiedzieć.
Czy z tego powodu żona ojca ukrywała przed bliskimi, że dziecko urodzi wynajęta kobieta?
Najbliższa rodzina wiedziała o tym, ale nie chcieli i nie chcą informować całego otoczenia, co na pewno jest korzystne dla dziecka.
*Ewa Milewska-Celińska, Witold Leśniewski, adwokaci reprezentujący rodzinę, która wynajęła matkę zastępczą