"Negocjacje w sprawie <Londyńczyków> prowadzone są od kwietnia i jeśli wszystko dobrze pójdzie, to zakończą się w lipcu. Do tego czasu nie mogę zdradzać żadnych szczegółów. Nie mogę również powiedzieć, jaką kwotę na ten cel planuje wydać miasto" - mówił miesiąc temu "Dziennikowi Łódzkiemu" Kajus Augustyniak, rzecznik łódzkiego magistratu. W "Londyńczykach" mieliśmy zobaczyć powrót jednego z bohaterów do rodzinnego miasta.
Ale niespodziewanie 17 lipca, obok negocjacji z "Londyńczykami", miasto ogłosiło przetarg na promocję w dowolnym serialu. Według nieoficjalnych informacji DZIENNIKA oferowało za to 800 tysięcy złotych. Wymagania miało sztywno ustalone.
Łódzki wątek miał być pozytywny, dotyczyć głównego bohatera i trwać przez 3 do 8 odcinków, emitowanych raz w tygodniu w kanale ogólnopolskim w prime time, czyli w godz. 18-23. Dodatkowo musiało się pojawić wiele wymienionych z nazwy miejsc oraz kilka miejskich akcji i planów ratusza. Ale najciekawszy był warunek, by w serialu nie było przerw na reklamy. To dyskwalifikowało telewizje komercyjne.
>>>Seriale TVN naszpikowane reklamami
I faktycznie żadna z nich się nie zgłosiła. Jedyną ofertą była propozycja... "Londyńczyków". Jak pisze łódzka "Gazeta Wyborcza", producent serialu zaoferował miastu wątek za 420 900 złotych. Łódź tymczasem ujawniła, już po ogłoszeniu zwycięzcy przetargu, że na taką promocję przeznaczyła 427 tysięcy złotych. Mimo więc, że kwota była tajna, "Londyńczycy" trafili w nią prawie idealnie.
Ale Łódź ucina spekulacje. "Absolutnie nie można powiedzieć, że przetarg tak został skonstruowany, by wygrali <Londyńczycy>. Zainteresowanie było duże, mimo że wpłynęła tylko jedna oferta. Dlatego zapewne powtórzymy tę formę promocji w przyszłym roku" - mówi Marzena Korosteńska z biura prasowego łódzkiego magistratu.