Pijany 34-latek został znaleziony na klatce schodowej bloku z rozbitą głową. Był nieprzytomny. W tym stanie przewieziono go karetką do myślenickiego szpitala. Potem było coraz gorzej.

Choć u mężczyzny podejrzewano złamanie podstawy czaszki, nie zrobiono mu specjalistycznych badań. Nie pomyśleli o tym ani lekarz dyżurny, ani ordynator podczas porannego obchodu, ani też neurolog. Wszyscy twierdzili, że stan nieprzytomnego pacjenta jest... dobry.

Gdy po południu stan 34-latka zaczął się pogarszać, neurolog zarządził operację. Ale mimo tego ordynator nadal zwlekał. Nie był w stanie podjąć decyzji przez kilka godzin! Dopiero w nocy pacjent został przewieziony do kliniki w Krakowie. Mimo operacji, po dwóch dniach zmarł.

Biegli ze śląskiej Akademii Medycznej ocenili, że lekarze popełnili błąd, bo nie zbadali nieprzytomnego pacjenta. Oskarżeni - ordynator oddziału chirurgii, neurolog i lekarz prowadzący - nie przyznają się do winy.