Przeprowadziliśmy dochodzenie i okazało się, że pacjentka, domagająca się zwrotu pieniędzy, od dawna przygotowywała się do porodu w Niemczech - tłumaczą się urzędnicy NFZ. I nie obchodzi ich, że miała ważną Europejską Kartę Ubezpieczenia Zdrowotnego, uprawniającą do darmowych usług medycznych w krajach Unii Europejskiej.

Teraz kobieta będzie musiała zapłacić około 10 tys. zł. Taki rachunek wystawiła niemiecka klinika, w której przyszło na świat jej dziecko.

Widać, NFZ nie może pogodzić się z tym, że coraz więcej Polek spodziewających się dziecka planuje wyjazd za granicę tak, by zbiegł się z terminem porodu. I nic dziwnego, że kobiety nie chcą rodzić w Polsce! Płacą horrendalne składki na ubezpiecznie zdrowotne i teoretycznie powinny mieć zagwarantowaną kompleksową opiekę. Tymczasem za wszystko muszą płacić ekstra! Za znieczulenie, za pojedynczy pokój, za obecność męża przy porodzie. Tymczasem w klinikach w Niemczech rodzące mogą nieodpłatnie skorzystać z akupunktury, dowolnego znieczulenia, zdecydować się na poród w wodzie, a nawet zażyczyć sobie aromaterapii!

W tym roku NFZ odmówił refundacji kosztów porodu i pobytu w zagranicznych szpitalach 17 pacjentkom z różnych regionów kraju.