Dość tego! - pomyślał Mieczysław Pilarczyk, dyrektor Wojewódzkiego Szpitala Opieki Długoterminowej i Hospicyjnej w Sieradzu. Co go tak zdenerwowało? Niesolidność niektórych etatowych pracowników placówki. Żeby zapobiec wagarom, dyrektor wprowadził książki, w których zapisywane są godziny wyjścia ze szpitala. W innej sieradzkiej placówce, za wychodzenie w czasie pracy w sprawach prywatnych, obniżana jest pensja!
Jak pisze "Dziennik Łódzki", z wprowadzonych kar zadowoleni są pacjenci i... pielęgniarki. Lekarze narzekają tylko prywatnie, bo na oficjalną krytykę nie starcza im odwagi cywilnej. "Kara musi być dotkliwa, bo w przeciwnym wypadku nie skutkuje" - tłumaczy Mieczysław Pilarczyk.
Dyrektor szpitala w Sieradzu znalazł sposób na wagarowiczów w białych kitlach! Dwóch lekarzy straciło premie, a trzeci i rehabilitant dostali nagany z wpisem do akt. Za co? Za wyjście z pracy przed upływem regulaminowych 7 godzin i 35 minut!
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama
Reklama