Zdarł z tablic ogłoszeniowych plakaty z apelem o pomoc dla chorego dziecka, wpisał swój numer konta i chciał rozesłać do różnych instytucji. Wpadł, bo był tak skąpy, że na kopertach postawił fałszywe pieczątki opłaty za przesyłkę. Policję wezwała pracownica poczty.

Karolek mieszka w małej miejscowości na Pomorzu. Od roku zamiast cieszyć się beztroskim dzieciństwem, tuła się po szpitalach. Jest chory na białaczkę. Rodzice i lekarze walczą o każdy dzień jego życia. Żeby wystarczyło na ogromne koszty leczenia, rodzice muszą prosić innych ludzi o pomoc - pisze "Głos Koszaliński".

Rodzinę postanowiła wesprzeć Fundacja Przeciwko Leukemii. Fundacja wydrukowała ulotki i udostępniła konto. Ulotki wpadły w ręce 23-letniego mieszkańca Szczecinka, który postanowił wzbogacić się kosztem śmiertelnie chorego malucha. Policjantom, którzy go przesłuchiwali, opadły ręce, kiedy oszust próbował się tłumaczyć. "Sądziłem, że ta fundacja też jest oszustem. A skoro inni oszukują, to ja też mogę" - oświadczył. Teraz może być pewny, że kilka najbliższych lat spędzi za kratkami.