Dłużej lub krócej prądu brakowało w całej północno-wschodniej Polsce - w Suwałkach, Ełku, Augustowie, Giżycku, a nawet w Warszawie.
W stolicy ludzie ugrzęźli w windach w wysokich biurowcach. Stanęły linie tramwajowe. Zawalidrogami były te najnowsze tramwaje, bo mają najwięcej czułej elektroniki. Przez blokujące skrzyżowania tramwaje zrobiły się ogromne korki. Warszawiacy stali w nich w lejącym się z nieba żarze. A tuż przy asfalcie było nawet 40 stopni.
Kłopoty mieli też pasażerowie metra. Podziemna kolejka przeszła na awaryjne zasilanie, ale i tak wagoniki dłużej się rozpędzały do normalnej szybkości.
Warszawskie lotnisko Okęcie przez kilkadziesiąt minut działało na awaryjnym zasilaniu. Samoloty lądowały normalnie, ale wstrzymano odloty, bo nie działały bagażowe taśmociągi.
Według Polskich Sieci Energetycznych, powodem ogromnej awarii są... upały. Do tego doszedł remont elektrowni w Żarnowcu. To ona normalnie ratuje sieć, gdy zużywamy za dużo prądu. Dwie elektrownie w Ostrołęce i Kozienicach wyłączyły się automatycznie, bo spadło napięcie w sieci. Gdyby turbiny nadal działały, mogłyby się spalić.
Energetycy do wieczora przywracali napięcie w sieci.
To dopiero początek upałów, a już wieje grozą! Po południu wysiadły elektrownie w Ostrołęce i w Kozienicach, a także kilka mniejszych. Miliony Polaków zostały bez prądu. W centrum Warszawy stanęły nawet tramwaje, kłopoty miało metro. Lotnisko Okęcie opóźniło o godzinę odloty. Gdyby padły kolejne siłownie, mogło dojść do kataklizmu, jak w USA w 2003 roku - kraj pogrążyłby się w ciemnościach. Powód awarii - potworne upały i remont elektrowni w Żarnowcu.
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama
Reklama