Lubelski chirurg 48-letni Jacek J. zamieni lekarski fartuch na drelichy na razie na dwa miesiące. Na tyle aresztował go sąd. Ale lepiej, żeby się do nowego stroju przyzwyczaił, bo może nosić go przez osiem lat. Tyle właśnie grozi lekarzowi. Lista zarzutów, jakie mu postawiono jest długa: nielegalne posiadanie broni, grożenie nią, narażenie człowieka na utratę zdrowia i życia, no i oczywiście prowadzenie samochodu po pijaku.

Reklama

Chirurg wpadł w ręce policji w czwartek, gdy pasażer volkswagena jadącego jedną z lubelskich ulic zawiadomił funkcjonariuszy o pijanym kierowcy jeepa cherokee. Gdy wreszcie jeep się zatrzymał, mężczyzna w porozumieniu z policją postanowił zabrać pijakowi kluczyki. Jednak kierowca nie dość, że był pijany, to w dodatku okazał się agresywny. Wyjął pistolet i skierował w stronę inteweniującego mężczyzny. Ten na szczęście miał refleks i w porę wytrącił napastnikowi broń.

W tym momencie nadjechały radiowozy. Okazało się, że pijany kierowca to chirurg. W wydychanym powietrzu miał ponad 2,7 promila alkoholu. A spluwa, którą wyjął nie była jego jedyną. W mieszkaniu miał cały arsenał ostrej broni - na większość niej nie miał zezwolenia.