Podróżni przeżyli chwile grozy, przemieszane z wściekłością. Przez megafon służby lotniska wzywały właściciela po odbiór bagaży. Nikt się nie zgłaszał. Trzeba było wyprowadzić wszystkich czekających na odprawę paszportową. Na wyludnioną halę przybył robot saperów i wywiózł podejrzany bagaż. Na szczęście nie było w nim bomby. Po 10 minutach wszystko wróciło do normy. A pasażerowie na lotnisko. Saperzy uwinęli się tak szybko, że alarm nie zakłócił rozkładu lotów.

Reklama