Małgorzata Pietkiewicz: Panie ministrze, czy Milan Subotić był agentem wojskowych służb specjalnych w latach 80.?
Zbigniew Wassermann*: Dlaczego pani pyta?

Bo w IPN odnalazły się dokumenty i wynika z nich, że to są jego akta z zobowiązaniem do współpracy.

Dokumenty wskazują jednoznacznie że Milan Subotić 28 marca 1984 roku podpisał deklarację dobrowolnego przystąpienia do współpracy z wojskowym wywiadem PRL.

Kilka tygodni temu zarzucono Suboticiowi, obecnie pracownikowi TVN, że był agentem, potem pojawiły się informacje, że to nie on, tylko ktoś inny. Czy dzisiaj nie ma wątpliwości, że to są akta Milana Suboticia, który pracuje w TVN?

Żeby mieć pewność, trzeba znać szczegóły. W tym wypadku nie ma problemu, bo zwerbowanie miało miejsce w 1984 roku, a współpracę do 1990 roku można ujawniać.

Czy był cennym źródłem informacji dla służb specjalnych?

Telewizja Polska jest kapitalnym miejscem nie tylko do prowadzenia obserwacji, ale też inspirowania i wywierania wpływu na politykę kadrową.

Notatka z 20 kwietnia 1989 roku sporządzona przez podpułkownika służb wojskowych PRL mówi o spotkaniu z agentem amp;bdquo;Milanem” w restauracji Niezapominajka w Warszawie. Czy oznacza to, że Milan Subotić już w wolnej Polsce współpracował z wywiadem wojskowym, albo nadal współpracuje?

Proszę następne pytanie.

Widział pan oryginały tych dokumentów?

Faktycznie widziałem oryginały. Myślę, że mogły być one wykorzystywane przy rozwiązywaniu WSI.

Czy dzisiaj Subotić może powiedzieć: nie współpracowałem, moja lojalka została sfałszowana?

Chyba że będzie kwestionował swój podpis. Ale nie sadzę, by tak zrobił, bo dokumenty mają sygnatury, pieczęcie i podpisy ludzi ze służb PRL. Wszystko wskazuje na to, że mamy do czynienia z dokumentami autentycznymi.

Dziennikarz Maciej Gawlikowski w wywiadzie dla amp;bdquo;Dziennika” mówił, że Subotić nadzorował montaż materiałów z procesu zabójców księdza Jerzego Popiełuszki. Czy to mogło być jedno z jego zadań postawionych przez służby?
Mogło tak być, bo sprawa ta była pieczołowicie pilnowana przez służby bezpieczeństwa PRL, łącznie ze sterowaniem procesem i wpływaniem na świadków. To, co telewizja pokazywała, było na pewno sprawdzane przez służby.

Dokumenty, do których dotarł amp;bdquo;Dziennik”, to tylko jakiś wycinek rzeczywistości, czy ta sprawa powinna być wyjaśniona do końca?

Tak, w szczególności przez pracodawców Suboticia, którzy zarzekali się, że on nigdy nie był agentem. Więcej opinia publiczna być może dowie się, gdy zostanie przyjęta ustawa o ujawnieniu agentury WSI. Projekt jej przygotował prezydent.

Czy wiadomo o innych agentach służb PRL, którzy pracowali lub pracują w mediach?

Jeśli powiem, że były takie przypadki, to będzie pani chciała wiedzieć kto. Mogę więc tylko powiedzieć, że były. Podkreślam, że siła rażenia takiego medium jak telewizja jest i była potężna. Poprzez nią można kreować rzeczywistość według własnego wyobrażenia, można oszukiwać, wpływać na sympatie polityczne i wyniki wyborów, w końcu można niszczyć ludzi. Dlatego ważne jest, by w przyszłości służby nie miały wpływu na dziennikarzy.























*Zbigniew Wassermann jest ministrem koordynatorem służb specjalnych