Napad trwał zaledwie kilka chwil. Na stację przy ul. Conrada wszedł nagle mężczyzna ubrany w ciemny strój i w kominiarce na głowie. Oddał salwę w powietrze - najprawdopodobniej z broni hukowej - i zażądał pieniędzy.
Obsługa nawet nie próbowała stawiać oporu i natychmiast oddała cały utarg. Napastnik jednak nie obłowił się specjalnie, bo w kasie były zaledwie dwa tysiące złotych.
Teraz przestępcy szuka policja. Pomaga jej pies tropiący.