Miejsce odosobnienia młodych bandytów to niemal pensjonat położony tuż przy lesie w malowniczej części Gdańska, 100 metrów od rezydencji Lecha Wałęsy. Adres: ul. Polanki 122. Łukasz P., Dawid M., Mateusz W., Arkadiusz P. i Michał Sz. siedzą teraz w policyjnej izbie dziecka. Spędzą tu najbliższy tydzień, aż do czasu rozpatrzenia przez sąd odwołania ich obrońców. Dyrekcja schroniska przy ul. Polanki już jednak szykuje się na ich przyjazd.
Wczoraj reporterzy "Faktu" zwiedzili to schronisko. Jest tam cicho i spokojnie. Czterdziestu nastoletnich złodziei, dilerów narkotyków, a nawet zabójców ma do dyspozycji kilkanaście pokoi, dwie sale telewizyjne, salę gimnastyczną, boisko do piłki ręcznej i nożnej, koszykówki. Sale lekcyjne ładne, przestronne. Łazienki wyłożone pod sufit glazurą też niczego sobie.
Młodzi przestępcy wstają codziennie o 7.00. Wszyscy lecą pod prysznic, a godzinę później pałaszują pyszne śniadanko: jajeczniczka, dżemik, żółty serek, twarożek. Herbatka, kakao, mleczko. Żyć, nie umierać. Po śniadanku zaczynają się normalne jak w każdej szkole lekcje. Ale już o 11 drugie śniadanie: zupa mleczna, kanapki z miodem.
Ale dopiero o 15.00 rozpoczyna się prawdziwa uczta - obiad! Na stół wjeżdżają kurczaki, kotlety schabowe, mielone, suróweczki, kompocik, oranżada. Wydawałoby się, że każdy 14-latek pękłby z przeżarcia. Ależ skąd. O 17.30 jest kolacja: paróweczki, jajka na miękko albo na twardo. Jeśli im będzie mało, mogą zamówić do ośrodka... pizzę.
"Tak, mogą to robić. Tyle tylko, że każde opakowanie jest sprawdzane przed podaniem na stół" - mówi Krzysztof Eckert, dyrektor schroniska dla nieletnich. A młodzi bandyci, których nadzoruje, nie żałują sobie, bo dostają z budżetu ośrodka co miesiąc kieszonkowe: od 30 do 80 zł. Zależnie od sprawowania. W czasie wolnym oglądają telewizję, filmy na DVD czy wideo, korzystają z internetu.
Jedyne, czego im nie wolno, to używać komórek oraz poczty elektronicznej. Ale to chyba można jakoś przeżyć...