19-letni Daniel i 20-letni Marcin, mieszkańcy Lubaczowa koło Rzeszowa, nudzili się straszliwie. Razem z kolegą krążyli po mieście, szukając okazji do burdy. Wreszcie znaleźli. Poszli do starego, opuszczonego domu przy ul. 3 Maja, bo przypomniało im się, że często koczują tam bezdomni.
W budynku przy świeczce siedziało dwóch mężczyzn. Daniel i Marcin bez słowa wyjaśnienia zaczęli ich bić. Kopali, rzucali o ściany i podłogę przerażone ofiary. Jednemu z katowanych udało się cudem uciec. Drugi nie zdołał się wyrwać.
Bezdomny błagał o litość, wył z potwornego bólu, ale nie zrobiło to na bandytach wrażenia. Przeciwnie - im głośniej krzyczał, tym więcej dostawał razów. Bo oprawcom sprawiało frajdę, że ktoś się ich boi. Wreszcie przestał się ruszać, więc sobie poszli.
Towarzysz pobitego, który wszystko obserwował z daleka, wezwał karetkę. Ale było za późno. Skatowany mężczyzna zmarł w szpitalu.
Nietrudno było policjantom znaleźć dwóch katów. Za pobicie ze skutkiem śmiertelnym Danielowi i Marcinowi grozi 10 lat w pace. Sąd zdecyduje, czy trafią do aresztu i będą na rozprawy dowożeni zza krat. Ich kompan, który bezczynnie przyglądał się okrutnej zabawie, odpowie za nieudzielenie pomocy.