Początek listopada, a stolica już cała biała. Ale warszawiacy mogą się tylko cieszyć. Bo nie mają takich problemów, z jakimi muszą się zmagać mieszkańcy innych regionów.
Poważne problemy miał prezydent Lech Kaczyński, który miał dziś lecieć do Łodzi. Owszem, doleciał nad miasto, ale... nie mógł wylądować. Śnieżyca była tak duża, że łódzkie lotnisko nie przyjmowało żadnych samolotów. Nawet tego najważniejszego w Polsce. I tak prezydent będzie musiał odwiedzić Łódź innym razem.
"Kto nie musi, na razie niech nie wyjeżdża" - apeluje natomiast policja w Podlaskiem. Od rana pada tu śnieg. Na drogach jest istna ślizgawica. A już najbardziej pogoda uprzykrzyła życie kierowcom na wzniesieniach, na których leży ubity śnieg. Samochody, zwłaszcza tiry, nie są w stanie ich pokonać. Tworzą się gigantyczne korki.
Nie da się też wyjechać z Białegostoku w kierunku Warszawy. Już doszło tu do kilkudziesięciu stłuczek. Trudne chwile dla kierowców potrwają jeszcze kilka godzin. Bo według prognoz meteorologów śnieg będzie jeszcze padał.
Inny dramat z powodu ataku zimy przeżywają mieszkańcy Warmii i Mazur. Drzewa przygniecione mokrym śniegiem przewracają się na linie energetyczne. Kilka tysięcy ludzi nie ma prądu. I choć energetycy natychmiast wkraczają do akcji i usuwają awarie, często na już naprawiony słup energetyczny przewraca się kolejne drzewo.