Nie tylko na dezodorantach i dresach miało pojawiać się logo z napisem "Pokolenie JP2". Firma chciała drukować też hasło na kawach, herbatach, biżuterii i grach planszowych. Pomysł na biznes miała prosty. Chciała opatentować popularne wśród młodzieży opłakującej śmierć Papieża-Polaka hasło. Wiedziała, że wszyscy, którym bliskie były słowa i nauki papieża, chętnie kupią tak oznaczony gadżet.
Problem w tym, że hasło "Pokolenie JP2" do nikogo nie powinno należeć. Tak przynajmniej uważa Centrum Duszpastwerstwa Młodzieży w Lublinie, które ostro skrytykowało poznańską firmę za pazerność oraz brak wyczucia i smaku. Pod protestem lublińskiego centrum podpisały się tysiące Polaków oraz wiele organizacji. I to nie tylko katolickich.
Rację duszpasterstwu przyznał też dziś urząd patentowy. Odmówił rejestracji znaku - jak sam przyznał - pod naciskiem sprzeciwu społecznego. I słusznie. Bo jakby to wyglądało, gdyby osiedlowi chuliganie nosili dresy z hasłem "Pokolenie JP2"?