W zeszłym roku w Okręgowej Izbie Lekarskiej w Białymstoku zgodę na pracę w Polsce dostało - uwaga - aż czterech lekarzy zza wschodniej granicy. Aż, bo w tym roku... był już tylko jeden. A wszystko przez to, że lekarzom z Ukrainy i Białorusi nie opłaca się do nas przyjeżdżać.

Dlaczego? Bo po pierwsze, pieniądze, którą mogą tu zarobić, to dla nich żadna pokusa. W swoich ojczyznach zarabiają niewiele mniej. A prywatnej praktyki i tak im nie wolno u nas założyć. Po drugie, kiedy Polska weszła do Unii Europejskiej, lekarze spoza UE muszą spełnić znacznie więcej wymagań niż dotąd. A wielu z nich miałoby z tym duży problem.

Co dalej? Gminy stają na głowie, żeby przyciągnąć lekarzy z Ukrainy i Białorusi. Na przykład w Grajewie (Warmińsko-Mazurskie) władze chcą do pensji... dorzucać mieszkanie. "Mamy ich pod dostatkiem" - zapewnia w "Rzeczpospolitej" Jarosław Augustowski, starosta gminy. Ale po co komu mieszkanie w Polsce, jeśli ma już swoje u siebie w kraju?

Czy za rok będzie nas miał kto leczyć w szpitalach i przychodniach? Nie wiadomo. Jak tak dalej pójdzie, to do łask wrócą znachorzy, a wspomnienie o dobrze wykształconych - i chętnych do pracy w Polsce - lekarzach będzie można włożyć między bajki.