"Od trzech dni szukamy zaginionych funkcjonariuszy. Tysiące policjantów dzień i noc pracuje nad tą sprawą. Jest ona zbyt dramatyczna, bym miał komentować spiskowe historyjki. To byłoby nawet śmieszne, gdyby nie powaga sytuacji" - mówi dziennikowi.pl komendant główny policji Marek Bieńkowski o wypowiedzi urzędnika MSWiA. "Niemniej poleciłem, aby w ramach toczącego się postępowania poinformować o tej wypowiedzi prokuraturę. Musimy wszystko wyjaśnić do końca. Wracam na posiedzenie sztabu" - dodaje komendant.
To właśnie dyrektora Serafina z MSWiA odwoziła w piątek z Warszawy do Siedlec dwójka policjantów, którzy zaginęli w drodze powrotnej. Urzędnik MSWiA bagatelizuje zaginięcie funkcjonariuszy i sugeruje spisek. Na jakiej podstawie? Ostatni rok pracował "przy pewnych sprawach" - niejasno tłumaczy. "Bardzo współczuję rodzinom tych policjantów, ale jestem przekonany, że jak ja zostanę odwołany, to oni się znajdą" - mówi dziennikowi.pl Tomasz Serafin.
Nie odpowiedział na pytanie dziennika.pl, dlaczego nie skorzystał z samochodu służbowego ministerstwa, który mu przysługuje, tylko z policyjnego radiowozu. "Nie nadużywam stanowiska, naprawdę ciężko pracowałem przez ten rok w ministerstwie" - zbył pytanie ogólnikiem.