Na miejsce, gdzie znaleziono zatopiony samochód, przyjechały już rodziny zaginionej dwójki fukcjonariuszy. Komendant Główny Policji Marek Bieńkowski na bieżąco informuje ich o sytuacji.

Kilkuset policjantów broni dostępu do miejsca, gdzie leży samochód. "Nie chcemy popełnić błędów, które zdarzały się w przeszłości i zniszczyć tak ważnych dla śledztwa śladów. Dlatego nikogo nie wpuszczamy na teren wokół zatopionego samochodu. Aż pozwolą na to technicy kryminalistyki, którzy muszą zebrać nawet najdrobniejszy ślad, odcisk opony, buta" - tłumaczy dziennikowi.pl Paweł Biedziak z Komendy Głównej Policji.

"Ze śladów wynika, że samochód wpadł w poślizg" - powiedział komendant Bieńkowski. Dodał, że teraz trzeba poczekać, aż wodę z zamulonego stawu, gdzie leży wrak, wypompują strażacy. Cały czas pracują trzy ogromne pompy, woda jednak opada powoli, bowiem prawdpodobnie napływa nowa z rzeczki.

Samochód znaleziono zatopiony w rozlewiskach rzeki Kostrzyń koło miejscowości Jagodne między Mińskiem Mazowieckim a Siedlcami, czyli tuż obok trasy, którą wracali do Warszawy policjanci. W tym miejscu jest bardzo niebezpiecznie. Zdarzały się tu już poważne wypadki, bowiem na prostym odcinku drogi są głębokie koleiny, często tworzą się gęste mgły i nie ma pobocza. W dodatku w nocy z piątku na sobotę był tutaj przymrozek, asfalt był śliski.

Na zatopionym samochodzie i w okolicy widać ślady dachowania. Bariera mostku jest wyłamana, a ziemia zryta.







Reklama