Hubert H. - chociaż niczego nie pamięta, bo był kompletnie pijany - przyznał się do winy. Przeprosił za wiązankę, którą rzucił pod adresem prezydenta, gdy legitymowali go policjanci na Dworcu Centralnym. Jeden z mundurowych zeznał, że usłyszał od Huberta H.: "Wy, kmioty Kaczyńskiego, czego się k... mnie czepiacie".

Reklama

"Nietrzeźwa osoba nie mogła realnie znieważyć urzędu prezydenta RP" - tak sąd uzasadniał swoją decyzję. Dodał, że szkodliwość słów Huberta H. była "znikoma".

Sąd skrócił proces do minimum. Nie przesłuchiwał świadków, których chciały powołać prokuratura i obrona, m.in. psychiatrów, biegłego językoznawcy i samego prezydenta. Dziś zdecydował o umorzeniu postępowania. Gdy wygłaszał orzeczenie, Huberta H. nie było na sali.