Ta decyzja sądu apelacyjnego w Łodzi jest ostateczna. Sędziowie uznali, że ćwierć wieku w wiezieniu to sprawiedliwa kara, bo wyrodny ojciec chciał zabić swojego synka. Katował go trzy dni: ściskał i potrząsał, uderzał nim o twarde przedmioty. A do tego nie pozwalał rodzinie pójść z Kubusiem do lekarza. Teraz dziecko nie słyszy, nie widzi i nie reaguje na dotyk. I tak będzie do końca życia.

Adwokat Marcina J. usiłował przekonać sąd, że to nie jego klient bił dziecko. Bo opiekowała się nim również babcia. Sam oskarżony nie przyznawał się do winy. Ale sąd mu nie uwierzył. "Linia obrony, która pojawiła się w apelacji, jest spekulacją, która nie znajduje żadnego uzasadnienia w aktach sprawy, wręcz przeczą jej zgromadzone dowody" - mówił sędzia.

Wyrok 25 lat więzienia mógł zapaść dzięki wytycznym ministra Zbigniewa Ziobry dla prokuratorów. Ten zalecił, by w przypadku pobić dzieci śledczy rozważali, czy nie można zmienić kwalifikacji prawnej na usiłowanie zabójstwa. Bo Marcin J. początkowo odpowiadał za pobicie syna. Mógł za to trafić za kraty na maksimum 10 lat. Ale prokurator zastosował się do sugestii ministerstwa. I sąd uznał, że rzeczywiście ojciec chciał zabić swoje dziecko.



Reklama

Dwuletnim teraz Kubusiem opiekuje się siostra oskarżonego i fundacja, która zajmuje się małymi dziećmi, nad którymi znęcali się rodzice.