Chodzi o więzienia, w których mogli być przetrzymywani pojmani przez Amerykanów terroryści. Już wcześniej część europosłów oskarżała Polskę i kilka innych krajów Unii, że wiedziały o tajnych lotach i lądowaniach CIA, a nawet na nie zezwalały. Śledztwo specjalnej unijnej komisji w tej sprawie trwało około roku. W międzyczasie a to byliśmy oskarżani, a to okazywało się, że jednak baz USA u nas nie było. Przyjęty właśnie raport sytuacji nie rozjaśnił.
Eurodeputowani zastanawiali się dziś nad 270 poprawkami. Atmosfera była gorąca, bo raport - ale też informacje o możliwym istnieniu więzień CIA w Europie - od początku budziły kontrowersje. Tym bardziej, że jeśli Amerykanie rzeczywiście przetrzymywali więźniów w Europie, to robili to nielegalnie.
Unijni śledczy zarzucili naszemu rządowi, że nie współpracował z komisją do wyjaśnienia tej sprawy tak, jak - ich zdaniem - powinien. Unia miała do nas pretensje również o to, że nie wszczęliśmy własnego śledztwa. Ale nie jesteśmy jedyni. W ogniu krytyki znalazło się w sumie kilkanaście europejskich państw.
Zamieszanie wokół naszego kraju wywołały m.in. relacje byłej dyrektorki lotniska w Szymanach, Marioli Przewłockiej. Twierdziła ona, że na Mazurach lądował boeing 737 z afgańskiego Kabulu, choć - według norm - był za duży. Przewłocka opowiadała o tym, jak - według niej - trzeba było specjalnie odśnieżać pas rzadko używanego lotniska, by mogła tam wylądować podejrzana maszyna.