Gdańskim policjantom, którzy złapali oszustów, trudno uwierzyć, że przez rok działalności fałszywych ginekologów personel szpitala wojewódzkiego nie zauważył, jak pałętają się po korytarzach. Pracownicy tłumaczą mętnie, że przekręciarze byli ubrani w białe kitle i mieli medyczny sprzęt - dlatego nikt nie zwracał na nich uwagi.

A ci czuli się w szpitalu jak w domu. Dawali w prasie ogłoszenia o sprzedaży tabletek wczesnoporonnych i na spotkania umawiali się w szpitalnym gabinecie. Przyjęli kilkadziesiąt kobiet. Każda za jedną tabletkę płaciła 1500 zł.

Dwóch z zatrzymanych oszustów nie miało wcześniej nic wspólnego z medycyną, a trzeci nie miał prawa wykonywać żadnych zabiegów, bo od dawna był na emeryturze. Tylko cudem nie wydarzyła się prawdziwa tragedia. Żadna z czterech kobiet, które usunęły ciąże w prywatnym mieszkaniu Piotra H. - szefa szajki oszustów, nie miała po zabiegu powikłań. Wszyscy trzej fałszywi ginekolodzy mogą posiedzieć w więzieniu 3 lata.