Mundurowi schwytali podejrzanych o stręczycielstwo - kobietę i mężczyznę - mieszkańców powiatu żarskiego. W ręce policji trafiła też Ukrainka, która werbowała kobiety zza wschodniej granicy, oraz barmanka z lokalu.

"Mężczyźnie i Ukraince przedstawiono zarzuty handlu ludźmi w celu uprawiania prostytucji i czerpania z tego korzyści, za co grozi do 10 lat więzienia" - wyjaśnia rzeczniczka lubuskiej policji Agata Sałatka. Pozostałe zatrzymane kobiety usłyszały zarzut sutenerstwa. Grożą im trzy lata więzienia. Trójka zatrzymanych wylądowała w areszcie.

Cała czwórka żyła z prostytucji kobiet zza wschodniej granicy. Kusili Ukrainki, Rosjanki i Białorusinki pracą kelnerki czy barmanki w Polsce. Po przyjeździe zmuszali do nierządu. Większość pieniędzy, które kobiety zarobiły, trafiała do rąk szefów lokalu.

Policja uważa, że trwało to pięć lat. Przez ręce handlarzy przewinęło się ponad sto cudzoziemek. "Ze słów kobiet, które do tej pory przesłuchali policjanci z naszego wydziału kryminalnego, wynika, że oddały one podejrzanym prawie 1 mln zł" - wyjaśnia rzeczniczka policji.

Choć przestępcy nie zabierali kobietom paszportu, ucieczka z agencji towarzyskiej była właściwie niemożliwa. Lokal przypominał więzienie. Był otoczony kolczastym drutem podłączonym do prądu. W nocy był zamknięty i pilnowały go psy.