Martę znalazł rolnik, który pracował w polu. "Mężczyzna zauważył w gęstwinie drzew wiszące ciało dziewczynki. Natychmiast zawiadomił policję" - mówi Paweł Petrykowski z dolnośląskiej komendy. Zrozpaczeni rodzice Marty już potwierdzili, że to ciało ich ukochanego dziecka.

Dziewczynka wyszła z domu w sobotę 3 lutego. Była godz. 16.00. Gdy nie wróciła do wieczora, jej mama i tato zaalarmowali mundurowych. Na poszukiwania Marty niemal natychmiast wyruszyło 200 policjantów i strażaków. Potem dołączyli do nich żołnierze.

Rodzice nastolatki odchodzili od zmysłów. Okazało się bowiem, że chwilę przed wyjściem z domu Marta pozostawiła na swoim internetowym blogu "list do Boga". Napisała w nim, że życie nie ma sensu i chce się zabić.

W pierwszym etapie akcji Kłodzko podzielone zostało na sektory. Każdy z nich został dokładnie przeszukany. Śmigłowiec z kamerą termowizyjną przeczesał okoliczne lasy, a płetwonurkowie sprawdzili zbiorniki wodne, nawet w odległości kilku kilometrów od Kłodzka. Poszukiwania zakończyły się 7 lutego.

Dziś policja przyznaje, że okolice Starego Walisławia były wcześniej sprawdzane, jednak wtedy ciała Marty nie udało się odnaleźć.