Na policję zgłosiło się już kilkadziesiąt osób, które twierdziły, że widziały poszukiwanego w mieście. Nie potwierdziły się jednak ani te donosy, ani też informacje, że "Grucha" mógł ukryć się w którymś z grobowców na wołomińskim cmentarzu. Przez kilka godzin policjanci dokładnie przeczesywali teren. Zaglądali szczególnie tam, gdzie była świeżo przekopana ziemia. Ale po "Grusze" ani śladu.

Mundurowi nawet przez chwilę myśleli, że udało im się złapać "Gruchę", gdy zobaczyli podobnego do niego mężczyznę. Ten na widok policjantów wyjął broń i odrzucił ją od siebie. Okazało się jednak, że domniemany pistolet jest tylko... niegroźną zapalniczką.

Według RMF FM gangsterowi ktoś pomaga. "Ten mężczyzna ukrywa się przed nami już trzeci tydzień, więc jeśli przebywa w jakieś kryjówce, to ktoś musi mu przynosić jedzenie" - tłumaczy rzecznik stołecznej policji Mariusz Sokołowski.

Policjanci cały czas sprawdzają kontakty Gruszczyńskiego. Chcą ograniczyć mu możliwości ruchów i zmusić do błędu.