Jak poinformowała dziennik.pl kłodzka prokuratura, sekcja wykazała, że Marta popełniła samobójstwo dopiero 1 marca, prawie miesiąc po zgłoszeniu jej zaginięcia. Co się z nią działo przed śmiercią - nie wiadomo. Prokuratura prowadzi w tej sprawie śledztwo.
Wiszące na drzewie ciało Marty odnalazł rolnik ze wsi Stary Wielisław niedaleko Polanicy Zdroju (Dolny Śląsk). Początkowo śledczy myśleli, że nastolatka powiesiła się niedługo po tym, jak rodzice zgłosili policji zaginięcie córki. Okazało się jednak, że byli w błędzie. Teraz spróbują ustalić, gdzie i z kim Marta przebywała przez ostatni miesiąc swojego życia.
Dziewczynka wyszła z domu w sobotę 3 lutego. Była godz. 16.00. Gdy nie wróciła do wieczora, jej rodzice zaalarmowali mundurowych. Na poszukiwania Marty niemal natychmiast wyruszyło 200 policjantów i strażaków. Potem dołączyli do nich żołnierze.
Rodzice nastolatki odchodzili od zmysłów. Okazało się bowiem, że chwilę przed wyjściem z domu Marta pozostawiła na swoim internetowym blogu "list do Boga". Napisała w nim, że życie nie ma sensu i chce się zabić.
W pierwszym etapie akcji Kłodzko podzielone zostało na sektory. Każdy z nich został dokładnie przeszukany. Śmigłowiec z kamerą termowizyjną przeczesał okoliczne lasy, a płetwonurkowie sprawdzili zbiorniki wodne, nawet w odległości kilku kilometrów od Kłodzka. Poszukiwania zakończyły się 7 lutego.