To wydarzyło się dwa tygodnie temu. Gdy pani Elżbieta zemdlała, Kubuś próbował dodzwonić się do dziadków. Ponieważ nie odbierali, wykręcił numer pogotowia. "Uczyłam go, gdzie ma dzwonić, jak się coś złego wydarzy. Ale nie przypuszczałabym, że to mi coś się stanie" - opowiada mama chłopczyka. "Bardzo się cieszę, że Kubuś był taki opanowany, bo przecież nawet dorośli często nie są w stanie zadzwonić w takiej stresującej sytuacji" - dodaje wzruszona.

Karetka przyjechała błyskawicznie, bo Kubuś dokładnie wyjaśnił dyspozytorce pogotowia, co stało się jego mamie. Podał też adres. Pani Elżbieta - zatruta spalinami z piecyka - spędziła w szpitalu tydzień. "Powiedział mi tylko, że bardzo mu się rączki trzęsły i nie wie, jak to zrobił. Po wszystkim mocno przytuliłam i wycałowałam syna, żeby wiedział, jak bardzo go kocham, bo to najlepsze podziękowanie, jakie przyszło mi do głowy" - mówi kobieta.

Dziś w szkole, do której chodzi Kuba, odbył się uroczysty apel. W nagrodę mały bohater dostał od burmistrza Świebodzic zegarek.