Prawie dwa lata temu była szefowa Prokuratury Apelacyjnej w Rzeszowie była na zakupach w hipermarkecie Leclerc. Skusiła się tam na bieliznę wartą ok. 100 zł. Ale płacić za nią już nie miała zamiaru.
Dla rzecznika dyscyplinarnego przy ministrze sprawiedliwości sprawa była jasna - Anna P. uchybiła godności urzędu prokuratora. A karą za to może być nawet wydalenie z prokuratury.
Jednak sąd dyscyplinarny nie wymierzył kobiecie najcięższej kary. Dziś skazał oskarżycielkę-złodziejkę tylko na przeniesienie z Rzeszowa do prokuratury w pobliskim Tarnowie.
Ale to nie koniec sprawy. Przed sądem stanie także policjant, który przyłapał Annę P. na kradzieży. Mundurowy jest oskarżony o to, że nie dopełnił obowiązków i próbował kryć niedoszłą złodziejkę. Grozi mu pięć lat za kratkami.
Sprawa zapewne rozeszłaby się po kościach, gdyby nie media, które po roku ją nagłośniły. Dopiero wtedy Anna P. podała się do dymisji.