W Polsce plotki o wybuchu ukraińskiej elektrowni jądrowej dementuje oficjalnie Centrum Zdarzeń Radiacyjnych, które monitoruje promieniowanie w całym kraju. Dyżurni Centrum, zaalarmowani sygnałami od dziennikarzy i mieszkańców wschodniej części kraju, poprosili o wyjaśnienia ukraińskich kolegów.

"To był tylko rutynowy test systemu alarmowego elektrowni" - odpowiedział stronie polskiej sam szef centrum zdarzeń awaryjnych przy Państwowym Dozorze Jądrowym Ukrainy, Aleksander Ananenko.

Ćwiczenia wywołały prawdziwą panikę na Ukrainie. Chociaż mieszkańcy byli ostrzegani, że to tylko próbny test, gdy rozległy się syreny, spanikowali. "Informację o wybuchu reaktora podały lokalne media, a potem poszło to w świat i nie dało się już zatrzymać" - historię powstania plotki opowiada dziennikowi.pl Wairwick Pipe z World Nuclear News, brytyjskiej pozarządowej organizacji, monitorującej wszelkie zdarzenia związane z technologią atomową na całym świecie.