Lidia skończyła studia i pracowała w kilku firmach w Polsce, ale cały czas chodził jej po głowie wyjazd za granicę. Tam można było lepiej zarobić, potem wrócić do Polski i rozkręcić własny, wymarzony biznes. Razem z siostrą myślały o solarium albo małej knajpce. Joanna była inna. Od zawsze twardo stąpała po ziemi, po średniej szkole chciała mieć fach w ręku, więc wybrała technikum hotelarskie - pisze "Fakt".
Ogłoszenie o pracę znalazła w internecie Lidka. Właściciel Glendaruel Hotel w Szkocji, Clive Jeffries płacił 180 funtów (ok. 1100 zł) tygodniowo. Gwarantował spanie i wyżywienie w hotelu. Miało być jak w domu, rodzinna atmosfera, świetne warunki pracy i co najwyżej 48 godzin pracy w tygodniu. Miały sprzątać i obsługiwać klientów hotelowej restauracji.
Pierwsza, w styczniu 2006 r. wyjechała do małej szkockiej miejscowości Clachan of Glendaruel Lidka. Ciężko było opuszczać rodziców, przyjaciół i najwierniejszego kompana - czarnego sznaucerka Ferdka. Miesiąc później dołączyła do niej Joanna, która w Polsce zostawiała chłopaka Rafała. Wyjeżdżały z ciężkim sercem, ale pełne nadziei na przyszłość. Już snuły plany rozkręcenia własnego biznesu po powrocie do ojczyzny.
Na początku nic nie zapowiadało koszmaru. Kiedy dotarły na miejsce, w hotelu trwały dopiero przygotowania do sezonu. Polki pracowały początkowo po 55 godzin w tygodniu, ale były przekonane, że szefostwo zapłaci im za nadgodziny. Siostry sprzątały hotel po zimowym remoncie i obsługiwały restaurację. Właściciele przybytku, Clive i Jackie Jeffries sprawiali wrażenie sympatycznych i przyjaznych pracodawców. Ale to była tylko gra pozorów.
Pierwszą zapowiedzią koszmaru i chamstwa pracodawcy był dzień, kiedy do Lidki miała dołączyć siostra. Clive jechał po nią na lotnisko, a po drodze zaczął stroić sobie niewybredne żarty. Z głupim uśmieszkiem pytał Lidkę, jak jest po polsku dziwka. "Chciałbym godnie powitać Joannę na lotnisku w jej ojczystym języku" - kpił Szkot.
Lidka na początku myślała, że się przesłyszała. Ale Clive uparcie powtarzał to samo pytanie. "No, jak jest dziwka po polsku?" - zagadywał. Polka, zawstydzona i zażenowana, milczała. O incydencie nie pisnęła ani słowa Joasi. Wierzyła, że to się już nigdy nie powtórzy. Myliła się - pisze "Fakt".
Siostry zamieszkały w ciasnej klitce na poddaszu. Nie miały własnej łazienki. "Możecie korzystać z ustępu na korytarzu" - oznajmił szef. "No, chyba że w hotelu są goście... Wtedy musicie to robić bardzo szybko!" - dodał. Polki nie mogły się też doprosić włączenia kaloryferów. A w ich pokoju termometr pokazywał 5 stopni Celsjusza.
Polki zacisnęły jednak zęby. Powiedziały sobie: praca w Szkocji to dla nas szansa na lepszą przyszłość i tak łatwo z niej nie zrezygnujemy. Kobiety nie dały pracodawcy pretekstu do nagany i dyscyplinarnego zwolnienia. Sumiennie wykonywały swoje obowiązki. Wciąż wierzyły, że coś się zmieni. Ale było coraz gorzej. Prawdziwy koszmar miał dopiero nadejść...