Pochodzący z podkieleckich Chęcin Łukasz M. w marcu 2006 roku wyjechał do Wielkiej Brytanii do pracy. Miał pracować na budowie. Nieoczekiwanie w ostatni piątek chłopak zniknął.

Dzień później do mieszkającego z nim kolegi zadzwonił nieznany mu mężczyzna i zagroził, że Łukaszowi stanie się krzywda, jeśli ktoś nie zapłaci za jego uwolnienie trzech tysięcy funtów. "Kolega nie spanikował, ale natychmiast zadzwonił do rodziców dwudziestolatka w Polsce" - mówi Małgorzata Sałapa-Bazak z kieleckiej Komendy Wojewódzkiej Policji. Informację o porwaniu i okupie przekazał także do oficera dyżurnego Komendy Głównej Policji w Warszawie.

Reklama

Potem wszystko działo się jak w sensacyjnym filmie. Policjanci z Kielc i Komendy Głównej natychmiast skontaktowali się z oficerem dyżurnym Interpolu. Ten przekazał wszystko, co wie, policjantom z Wielkiej Brytanii, z miasta Berkshire położonego w południowo-wschodniej części kraju. "Chociaż było to sobotnie późne popołudnie, tamci funkcjonariusze błyskawicznie zabrali się do pracy. Daliśmy im nasze wstępnie zebrane informacje pomocne przy namierzeniu porywaczy" - opowiada DZIENNIKOWI oficer Komendy Głównej Policji.

Były to m.in. dane na temat wszystkich znanych kontaktów towarzyskich Łukasza - a także telefonów komórkowych ludzi, którzy się z nim kontaktowali. Policjanci przypuszczali, że porywacze dobrze znali chłopaka i on także musiał ich wcześniej spotkać. Sprawa była nagląca, bo nikt tak naprawdę nie wiedział, kim są kidnaperzy i czy życie Łukasza nie jest zagrożone.

Reklama

Trop okazał się słuszny - w niedzielę rano brytyjscy stróże prawa zatrzymali siedmioro podejrzanych: dziewczynę i sześciu chłopaków. Mają od 19 do 31 lat i wszyscy są... Polakami. "Kobieta była bliską znajomą Łukasza, można nawet powiedzieć, że jego byłą sympatią" - opowiada jeden z polskich policjantów.

Porwanego znaleziono w domu w miejscowości Hove, niewielkim mieście na południowym wybrzeżu Wielkiej Brytanii, oddalonym od Berkshire od ponad 100 km. Chłopak był poturbowany, ale cały i zdrowy. "Zatrzymani Polacy będą sądzeni zgodnie z brytyjskim prawem, a o ich losie zadecyduje tamtejszy sąd" - mówi Krzysztof Hajdas z Komendy Głównej Policji.

Na razie nie wiadomo, jakie były motywy porwania. Według jednej, niepotwierdzonej oficjalnie wersji w grę wchodziły osobiste porachunki. Inna mówi o tym, że Łukaszowi zaproponowano za pieniądze załatwienie nowej, lepiej płatnej pracy. Nie udało mu się zebrać potrzebnej kwoty, powstał dług, który w brutalny sposób chcieli na nim wymusić przestępcy.

To nie pierwszy przypadek porwania Polaka na Wyspach Brytyjskich. W marcu tego roku w Blackburn, w hrabstwie Lancashire, pięciu naszych rodaków uprowadziło z mieszkania innego, dwudziestoparoletniego mężczyznę. Wsadzili go do bagażnika samochodu i próbowali wywieźć z miasta. Chłopakowi na autostradzie udało się jednak uciec - był w samych bokserkach - i odnaleźć pomoc. Policja błyskawicznie zatrzymała porywaczy i wsadziła ich do aresztu.