Według kontrolerów, nie ma po co dawać firmom pieniędzy na pomoc dla niepełnosprawnych. Bo ci, którzy tych funduszy potrzebują i tak nie widzą ani złotówki. W luksusy opływają za to tylko szefowie. Według raportu, gdyńska spółka Glantz wydała ponad 230 tysięcy złotych na remonty mieszkań pracowników, saunę parową, wyjazdy na narty i rowery. Z kolei w Katowicach komputery, zamiast do niepełnosprawnych, trafiły do pracowników firmy.
Dyrekcja warszawskiej firmy "Mada" wpadła na inny plan. Najpierw wybudowała własny fitness club, a potem niepełnosprawni, którzy tam chodzili, musieli płacić, a zyski trafiały na konta firmy - oskarża "Wprost".
Według raportu NIK, aż 15 z 45 skontrolowanych zakładów wydawało pieniądze nie tak jak powinno. Dlatego, jak twierdzi tygodnik, NIK chce, by Ministerstwo Pracy zrezygnowało z zakładów pracy chronionej, bo pieniądze i tak nie trafią do niepełnosprawnych.