Na liście sporządzonej przez CBA i warszawską prokuraturę okręgową jest ponad 20 nazwisk. Wśród podejrzanych są profesorowie uczelni medycznych w Katowicach, Poznaniu i Krakowie. Są też lekarze wojskowi. Często polecali sobie dobrze płacących klientów. Za stwierdzenie "poważnej choroby" brali co najmniej kilka tysięcy złotych. Czasem wystarczyła przysługa, na przykład odzyskanie skradzionego lekarzowi auta i połamanie rąk złodziejowi - ujawnia "Wprost".
Wśród medyków podejrzanych o współpracę z mafią jest m.in. warszawski chirurg, który wystawiał zwolnienia Jarosławowi S., ps. Masa, obecnie świadkowi koronnemu. Jak pisze tygodnik, zwolnienia miały pomóc "Masie" w uzyskaniu renty. "To był nasz nadworny medyk. Pamiętam, że w połowie lat 90. opatrywał Kajtka, który, chwaląc się bronią przede mną i Kiełbasą, strzelił sobie w nogę" - wspomina "Masa". Bez ogródek mówi, że na fałszywych zwolnieniach był non stop przez cztery lata.
Jarosław S. dostawał zwolnienia z powodu "uszkodzenia przyczepu obwodowego bicepsa prawego". Księgowy mafii pruszkowskiej, Jerzy W., był leczony m.in. z "zapalenia błon maziowych kolana, licznych chorób narządów ruchu i zakrzepicy żylnej". Tak naprawdę zależało mu na uniknięciu odpowiedzialności za handel narkotykami i udział w gangu <Rympałka>. Na zwolnieniu uciekł do Bułgarii. Tam jednak został złapany.
"Każdy może zachorować. Fakt, że jest to osoba, która zabija i kradnie, nie ma tu nic do rzeczy" - mówi tygodnikowi "Wprost" prof. Leszek K., który 11 lat temu zalecał gangsterowi "Żabie" prowadzenie "spokojnego, bezstresowego i oszczędnego trybu życia". Dziś K. zapewnia, że gdy dowiedział się o "profesji" swojego pacjenta, ich drogi się rozeszły.