Scenariusz podobny do zamachu na World Trade Center, tyle że na wodzie, czy w porcie pełnym ludzi, nie może się spełnić - taki jest zamysł rządu. Przepisy tworzą cały system ochrony portów oraz statków przed zamachem. Najbardziej radykalny i ostateczny środek to zniszczenie promu lub statku handlowego. Decyzję taką będzie mógł podjąć dowódca marynarki wojennej (jeśli na statku nie będzie ludzi) lub szef MON (jeśli będą na nim pasażerowie). Do tej pory tak radykalna akcja była niemożliwa. Od czasu zamachu na WTC w Nowym Jorku (2001) można natomiast zadecydować o strąceniu samolotu z cywilami na pokładzie.

Na muszce znajdzie się każdy statek, który nie zgłosi swojego wejścia do portu lub nie dostosuje się do wezwań służb. Podejrzany będzie prom naruszający zatwierdzony plan podróży, gwałtownie zmieniający kurs lub prędkość, z którym nie ma połączenia radiowego lub jego załoga używa... "niestandardowej frazeologii" albo w inny dziwny sposób się komunikuje.

Armatorzy mają na temat przepisów mieszane opinie. "Zmiany są potrzebne. Znam dziesiątki przykładów terroryzmu morskiego. Tak wykorzystano statek Achille Lauro czy Limburg. Na Morzu Czerwonym porwano także polski statek Bolesław Krzywousty" - mówi Leszek Plewiński, główny nawigator firmy EuroAfrica Linie Żeglugowe i profesor Akademii Morskiej w Szczecinie.

Włoski statek Achille Lauro został porwany przez Front Wyzwolenia Palestyny w 1985 r. Porywacze domagali się od Izraela wypuszczenia 50 palestyńskich więźniów. Gdy żądań nie spełniono, zamordowali jednego z turystów. Egipt pozwolił zamachowcom przybić do brzegu i odlecieć czarterem. Nad terytorium Włoch amerykańskie myśliwce zmusiły samolot do lądowania. Terroryści trafili do więzienia.

Z kolei w 2002 r. dokonano zamachu na tankowiec Limburg, płynący pod francuską banderą. Wiózł 397 tys. baryłek ropy naftowej. W Jemenie planowano zapakować na pokład kolejne. Gdy statek zbliżał się do portu, łódź zamachowców załadowana bombami uderzyła o jego burtę. Limburg stanął w płomieniach. Zginął jeden członek załogi, a 12 innych zostało rannych. Do przeprowadzenia zamachu przyznała się Al Kaida, która zasugerowała, że to kara dla Jemenu za wsparcie dla Ameryki w walce z terroryzmem.

"Mnie nowe przepisy nie rażą. Gdyby doszło do tak dramatycznej sytuacji, że statek stanowiłby zagrożenie dla całego portu, to nie wykluczam radykalnych działań. Decyzja powinna jednak być poprzedzona doskonałym rozpoznaniem. Nie może być tak, że pozbawiamy życia ludzi, a alarm okazuje się fałszywy" - mówi Leszek Plewiński z EuroAfrica Linie Żeglugowe.

Przedstawiciele Stena Line Polska w Gdyni boją się z kolei, że takie przepisy niepotrzebnie wystraszą pasażerów. "A my tego nie chcemy" - mówi DZIENNIKOWI jeden z nich. Zdaniem Agnieszki Zembrzyckiej, rzeczniczki firmy, zagrożenia nie ma, a obecne przepisy są wystarczające. "Po zamachu na WTC do międzynarodowej konwencji bezpieczeństwa SOLAS, którą stosujemy, dołączono specjalny kodeks ISPS, który określa procedury chroniące przed zamachem terrorystycznym. My ich przestrzegamy" - mówi.